Świat, w którym chcieliśmy żyć. Rozdział drugi, część pierwsza.

II
Cry obudził się, czując ciepłe promienie słońca na twarzy. Wpadały one przez okno, rozświetlając całe pomieszczenie. Chłopak założył okulary i rozejrzał się po pokoju. Zajęło kilka minut zrozumienie, gdzie się właściwie znajduje i czemu nie jest to jego mieszkanie. Gdy to sobie w końcu uświadomił, westchnął ciężko, zastanawiając się, co takiego zrobił, że zasłużył na taki los.
- Też miałeś nadzieję, że to zły sen, prawda? – z zamyślenia wyrwał go głos Pewdie’go, który leżał na łóżku obok. – Że obudzisz się i wszystko będzie jak dawniej?
- Tak… - odparł. – Chyba zaczynam w końcu tracić nadzieję na coś takiego. Ale wciąż nie rozumiem trzech rzeczy: dlaczego my, dlaczego w takim świecie i po co ona to robi? Przecież nic jej to nie daje, tak? Więc nie pojmuję, czemu się nad nami pastwi?
- Nie mam pojęcia. Może to jej hobby? Albo jej nie kochali rodzice…? – Pewds zaczął miętolić w palcach skrawek kołdry. – Jestem ciekaw, jak będzie wyglądał drugi poziom. To w sumie interesujące, co może wymyślić…
- Co? Chyba cię pogięło. Ja nie mam najmniejszego zamiaru się tego dowiadywać. Znowu coś będzie chciało nas zabić, mówię ci.
- Skoro tak mówisz… W takim razie musimy dobrze wypocząć – Pewdie uśmiechnął się i chciał wstać z łóżka, ale Amerykanin powstrzymał go.
- Uważaj, jesteś ranny! Rana się jeszcze nie zagoiła, więc wstawaj powoli…
Pewds otworzył szeroko oczy. Przestał czuć ból w plecach. Dopiero teraz, gdy Cry zwrócił mu uwagę zauważył to. Wcześniej czuł lekkie pieczenie, a teraz nic go nie bolało. Być może przywykł, ale…
- Hej, wszystko w porządku? – Cry zaniepokoił się nieco, widząc minę chłopaka.
- Sprawdź, jak wygląda ta rana – Pewds zaczął szybko zdejmować koszulę i odwijać bandaż. Cry zupełnie nie rozumiał tego całego pośpiechu, ale zbliżył się do przyjaciela i spojrzał na jego plecy.
Rany nie było.
Nie było nawet blizny, która sugerowałaby, że kiedykolwiek tam był jakikolwiek uraz.
- I jak? Wszystko w porządku? – Pewdie odwrócił się, patrząc na Cry’a.
- N-nie ma… Rana zniknęła… I… ślad na twojej szyi też… - zauważył Cry drżącym głosem. Nagle uświadomił sobie, że przecież on też został zaatakowany. Podwinął rękaw koszuli i ściągnął bandaż z ramienia. Tak samo jak u Pewdie’go, rana całkowicie zniknęła. Bez śladu.
- Co? – Pewdie wyglądał na tak samo wstrząśniętego. – Jak mogła tak po prostu zniknąć?
- Nie rozumiem… - Cry zaczął gryźć paznokcie. – Jaki jest tego cel? Myślałem, że Alice chce tylko naszego cierpienia, więc po co miałaby leczyć nasze rany?
-
Daj spokój, to wcale nie tak! Nie jestem aż tak podła!
Cry wzdrygnął się, tak jak zawsze, gdy słyszał głos tej dziewczyny.
- Pewds, słyszysz to? Znowu do mnie mówi! – odwrócił się do przyjaciela.

Pewdie spojrzał na niego zaskoczony.
- Kto do ciebie mówi? Hej, wszystko w porządku?

- Felix cię nie słyszy. To prywatna rozmowa, ale może to wyglądać dziwnie, jak zaczniesz gadać do siebie, nieprawdaż? –
odparła Alice. – Streszczę się: Nie chcę waszego cierpienia, tylko nieco rozrywki. Poza tym, muszą być w miarę wyrównane szanse. Umierający nie będziecie w stanie walczyć, a ja się będę nudzić.
- To bez sensu – powiedział Cry. – Przecież gdybyś nie chciała naszej śmierci, nie nasyłałabyś na nas czegoś, co chce nas zabić. To podłe dawać nam nadzieję i ją niszczyć.
- Może i bez sensu i może trochę podłe. Ale hej, nikt nie jest idealny, prawda? Więc rany wam uleczyłam, jutro rozpoczynacie drugi poziom i tyle w temacie. Do zoba- a nie, czekaj. Do usłyszenia –
zaśmiała się.
Cry warknął z irytacją, zaciskając pięści. Pewdie był coraz bardziej zdezorientowany.
- Kto do ciebie mówił? Nikogo poza mną nie ma w tym pokoju…
- Alice potrafi się komunikować przez myśli – odparł Cry i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.
- Nigdy ze mną nie rozmawiała – Pewds obserwował przyjaciela.
- Ze mną już dwa razy – Cry zaczął streszczać Pewds’owi rozmowę, którą przeprowadził w lesie z dziewczyną. Pewdie słuchał go uważnie, po czym powiedział:
- Teraz to wszystko nabrało sensu. Wiemy przynajmniej, czemu tu jesteśmy i na jakich zasadach to działa, chociaż wciąż jest chore – wstał z łóżka. – Idę się myć. To nasza ostatnia szansa na wypoczęcie, więc korzystaj.
„Korzystaj” oznaczało mniej więcej tyle, że Cry pół dnia przesiedział nad dokładnym sprawdzaniem zawartości plecaków, półek, skrzyni, szafek… Wszystko co dało się sprawdzić, było sprawdzone, więc Cry zaczął rozpisywać rzeczy potrzebne im najbardziej, żeby móc je spakować do plecaków. Pewds zaś zajął się robieniem posiłków oraz czytaniem książek, ale szybko stracił zainteresowanie. Po pewnym czasie poczuł się znudzony, więc postanowił poprzeszkadzać trochę Cry’owi.
- Co robisz? – wychylił się zza jego ramienia, chcąc zobaczyć, nad czym zastanawiał się jego przyjaciel. Cry trzymał kartkę, na której było coś nabazgrolone długopisem i intensywnie o czymś myślał.
- Nie wiem, co zabrać. Apteczka, scyzoryk, zapałki i latarka z zapasem baterii musi być. Ale trzeba się zdecydować, jaką broń bierzemy i czy wziąć linę, czy ją zostawić.
- A co z workami? – Pewdie spojrzał na nie z zaciekawieniem. – Sprawdzałeś co w nich jest?
- Oczywiście. Mamy tam trochę suchego prowiantu i jakąś wodę, więc worki idą z nami…
- Weź jeszcze sztylet. I ten fajny pistolet – Pewds zaczął wyciągać rzeczy ze skrzyni, podając je przyjacielowi. – Możesz też zabrać te dziwne leki…
- Nie zmieszczą się – przerwał mu Cry. – W tym problem. Jeśli wpakujesz worki z prowiantem do plecaka, to już zostaje ci niewiele miejsca.
- To nie jest takie trudne! Bierzemy prowiant, apteczkę, linę i dwa pistolety. Tyle powinno się zmieścić, prawda?
- A co z sztyletem albo tym sprzętem do wspinaczki? To też może być przydatne… - Cry chyba nie był do końca przekonany, bo zaczął bazgrać coś na swojej kartce, zastanawiając się nad najlepszym rozwiązaniem. Pewds westchnął ciężko, wyrwał papier z rąk przyjaciela, zgniótł go dokładnie i rzucił, starając się trafić do kosza na śmieci.
- Za trzy punkty – stwierdził, patrząc jak kulka wpada do pojemnika. Wstał, otrzepał spodnie i wyciągnął rękę do Cry’a. – Chodźmy porobić coś innego…
- Co? – warknął Cry, ciągle patrząc się na przedmioty leżące na ziemi. – Powinniśmy się zająć przygotowaniami do…
- Daj spokój! – Pewds przerwał mu. – Jesteś w cholerę poważny i spięty. Wyluzuj. Możemy to zrobić jutro rano, przecież mówiłem, że to nie tak trudno spakować te kilka rzeczy. Damy radę, jak zawsze. A teraz chodź, porobimy coś fajnego – chwycił go za rękę i pomógł mu wstać.
- Co masz na myśli mówiąc „fajne”?
- Nie wiem, pograjmy w coś! W… wisielca, wymyślanie głupich historyjek, w tworzenie własnej postaci, kalambury… Cokolwiek!
- Nie uważasz, że to trochę dziecinne? – powiedział Cry, ale uśmiechnął się lekko.
- My jesteśmy dziecinni. Dlatego możemy to olać i się bawić. Przynajmniej się odstresujemy!
Prawie trzy godziny wymyślali różne gry i zabawy. Rzeczywiście, nie było to zbyt dojrzałe obrażać się z powodu przegranej, ale było śmiesznie. Tak długo jak nie musieli się martwić tym, co wydarzy się w przyszłości, było dobrze. Po prostu się bawili, jak gdyby nie mieli po dwadzieścia cztery lata, tylko zaledwie cztery. Bez stresu, strachu czy niepokoju. Byli najzwyczajniej w świecie… sobą.
- Idioto! Przecież dałem ci już dwie wskazówki! – Pewds trzepnął przyjaciela poduszką.
- Ale skąd ja mam wiedzieć, o co ci chodzi? Przecież twoje wskazówki są bez sensu: „coś, co lubię” i „coś nieokreślonego”. Tego jest tyle, że nie ma szans, żebym to odgadnął – Cry wskazał na narysowanego wisielca, któremu do powieszenia zostało niewiele. Brakowało tylko jednej nogi, a Cry wciąż nie potrafił zgadnąć. Komputer nie pasował, gry komputerowe nie pasowały, jego rodzinna miejscowość lub Szwecja także odpadała…
- BroArmy? – strzelił, bez większej nadziei.
- Mogłoby być, ale nie – Pewds z uśmiechem dorysował nogę wisielcowi. – Muzyka.
- Tak, na pewno powiedziałeś tyle, żebym wiedział, o co ci chodzi – brunet rzucił gdzieś zeszyt, wstając z podłogi. – Kończę grę, jestem głodny. Co chcesz na kolację?
- Nic. Dzisiaj ja gotuję – odparł, przechodząc obok niego. – Zajmij się czymś, za niedługo dostaniesz swoje jedzenie.
Cry przytaknął mu, po czym wziął pierwszą lepszą książkę z półki i zaczął czytać. Nie minęło wiele czasu, kiedy usłyszał stukot talerzy o stół i głos Pewds’a.
- Kolację podano.
Cry uśmiechnął się mimowolnie i zasiadł za stołem. Na talerzu leżało kilka kanapek z szynką, serem, pomidorem i szczypiorkiem. W kubkach parowała herbata z cytryną. Amerykanin ugryzł jedną z kanapek.
- Tyle umiałem wykombinować ze znalezionych produktów… - wytłumaczył, obserwując reakcję Cry’a. Chłopak przełknął jedzenie i uśmiechnął się radośnie.
- Bardzo dobre, da się zjeść.
Pewdie odwzajemnił uśmiech i także zabrał się za jedzenie. Kiedy talerze były już puste, Cry zabrał się za zmywanie, a Szwed, nieco już zmęczony postanowił się przebrać w piżamę. Zanim Cry poszedł spać, wziął jeszcze prysznic i także się przebrał. Zgasił światło, położył się wygodnie w swoim łóżku i powiedział:
- Dobranoc.
- Dobranoc – odparł Pewds, przewracając się na drugi bok.
Cry nie umiał zasnąć przez długi czas. Tak bardzo martwił się kolejnym poziomem, że spędzało mu to sen z powiek. Bał się, że może mu się coś stać. Albo gorzej, że coś stanie się Pewdie’mu. Jego nie mógł stracić, był zbyt cenny i jego śmierć byłaby zbyt wielkim ciosem. Jeśli nie uda im się tego przejść? Jeżeli nigdy nie wrócą do swoich domów? Jak miał spokojnie spać, mając takie obawy? Cry męczył się z bezsennością prawie cztery godziny, jednakże zmęczenie wzięło górę i w końcu chłopak zasnął.
Ten poranek zaliczał się do najgorszego w ich życiu. Nawet Pewdie, choć starał się jakoś pocieszyć Cry’a, sam był przerażony. Musieli dzisiaj opuścić to miejsce. Jedyną bezpieczną przystań. Plecaki już od dawna były spakowane, a śniadanie zjedzone. Obaj byli zgodni, że lepiej opuścić dom rankiem, żeby nie wałęsać się po nocy. Tylko jakoś… nie potrafili się za to zabrać. Było to w końcu jedyne bezpieczne dla nich miejsce, więc opuszczenie go wydawało się głupim pomysłem. Ale nie mieli wyjścia.
- Koniec tego. Musimy coś zrobić – zadecydował Pewds, wstając z krzesła. Chwycił jeden z plecaków i podszedł do drzwi. – Chodź, zanim spanikuję i się rozmyślę.
Cry westchnął ciężko i zabrał swój ekwipunek. Rzucił ostatnie spojrzenie na wnętrze domu, po czym wyszedł. Zamknął drzwi dokładnie i odwrócił się. Las wyglądał zdecydowanie mniej strasznie za dnia. Wszędzie unosił się charakterystyczny zapach drzew i mchu. Słońce prześwitywało między gałęziami i było ciepło, choć wiatr był raczej chłodny. Cry wziął głęboki wdech.
- Jest znacznie lepiej, niż w nocy – powiedział, mimowolnie się uśmiechając.
- Zdecydowanie. Ale – Pewds zaczął powoli iść przed siebie. – Nie mamy czasu na zachwycanie się. Im szybciej z tym skończymy, tym lepiej.
Cry podążył za nim, ostatni raz spoglądając na dom. Chwilę walczył ze sobą, ale udało mu się odwrócić wzrok. „Zaczynamy kolejny poziom” – pomyślał, idąc za przyjacielem.
Nie minęło nawet piętnaście minut, gdy Pewdie zauważył na drzewie białą kartkę. Natychmiast do niej podszedł i zerwał z kory, patrząc na czerwone litery.

II. Współpraca
Nawzajem wspierać się musicie
Jeśli drogie wam wasze życie
Dość krwawa i trudna gra to jest do przejścia
W postaci drzwi do niej szukajcie wejścia

PS. Cry, gdy skończysz czytać listu tego treść
Uważaj; może to ze sobą ból potworny nieść
Wasza droga
~Alice


- Co ma na myśli? – Pewds przebiegł wzrokiem tekst. – Jest wiele trudnych i krwawych gier… Którą miała na myśli?
- Nie mam bladego pojęcia – odparł Cry. – Wolałbym wiedzieć, o co chodzi z post scri-
Nagle poczuł przeszywający ból gdzieś w okolicy łopatki. Krzyknął i skulił się, próbując sięgnąć ręką bolącego miejsca. Przez chwilę czuł, jakby umierał. Pewds, kompletnie przerażony, rzucił się w jego stronę, chcąc mu pomóc. Zdjął z niego bluzę i koszulkę. Po prawej stronie jego pleców, na łopatce, widniał krwawy napis „
Początek”, który przez chwilę świecił się srebrnym światłem. Cry upadł na kolana, ciężko oddychając. Ból ustąpił w jednej chwili, jednak z wyrytego w skórze napisu ciekła krew.
- Hej, wszystko w porządku? – Pewds uklęknął przy nim, ocierając szkarłatną ciecz rękawem.
- Nie wiem… Przestało boleć, ale… - Cry wciąż nie potrafił złapać oddechu. – Co to za rana?
- Tego chyba nie można nazwać raną. To… wycięty napis. Tytuł pierwszego poziomu.
- Czy to ma oznaczać, że z każdym skończonym poziomem będę dostawał autograf w postaci ran ciętych na plecach? – Cry wstał z ziemi i zaczął zakładać koszulkę. – To ja podziękuję.
- Na pewno wszystko w porządku? - Pewdie spojrzał na niego zmartwiony.
- Oprócz tego, że ktoś wyrył mi napis na plecach, to mam się całkiem nieźle.
Zaczęli powolny spacer. Po dłuższym zastanowieniu Cry stwierdził, że jest całkiem przyjemnie. Cóż, może temperatura nie była zbyt wysoka, ale otoczenie ładne… Kompletnie zapomniał, że wciąż grozi mu niebezpieczeństwo. Podniósł głowę i wpatrywał się w niebo, aż nagle…
- Uważaj! – usłyszał krzyk Pewds’a. Natychmiast wrócił do rzeczywistości. Gdy tylko opuścił głowę ujrzał przed sobą… drzwi.
- Co to jest? – powiedział zaskoczony. Drzwi stały na środku polany, bez żadnych ścian, na których mogłyby się opierać. Po prostu tam były.
- Mniemam, iż są to drzwi – odparł Pewdie z przekąsem, oglądając je dokładniej.
- Jesteś dzisiaj jakiś wredny – stwierdził Cry. – Pytam, co one robią w środku lasu?
Pewds nic nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko w drzwi, trochę niepewnie. Po chwili westchnął i wyciągnął plecak, skąd wyciągnął kartkę znalezioną ostatnio. Przebiegł tekst wzrokiem i przeczytał głośno:
- „W postaci drzwi do niej szukajcie wejścia”. To musi być przejście na drugi poziom.
Dobry humor Cry’a zniknął natychmiastowo. Spojrzał smutno na drzwi, po czym przeniósł wzrok na Pewdie’go. Był tak samo przygnębiony i również nie miał ochoty iść na kolejną męczącą podróż. W końcu Cry podjął decyzję. Poprawił plecak, spojrzał na drzwi i wyciągnął zaciśniętą pięść w stronę przyjaciela. Pewds uśmiechnął się mimowolnie.
- Zamierzasz każdy poziom rozpoczynać przybijaniem brofista? – spytał.
- To może być ostatnia rzecz, jaką zrobię, więc tak.
Blondyn przybił brofist i nacisnął klamkę.
- Zaczynamy.

-----------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo krótko, jak na mnie. Ale potrzebowałam skończyć w tym momencie, bo ostatnio mam straszne problemy, żeby naskrobać cokolwiek. Chyba opuszcza mnie entuzjazm xD Na szczęście, jak sobie przypomnę, co chcę napisać w dalszych rozdziałach, to biorę się w garść i piszę dalej.

Fragment moim zdaniem strasznie nijaki, ale jak będę wiedziała, co z nim zrobić, to go poprawię, obiecuję :)

Cóż, nie wiem, kiedy będzie następna część. Pewnie jak napiszę xD A tak na poważnie, jeśli mi się nie zachce, to może być kiepsko. Bycie "pisarzem" jest ciężkie xD

~~Brofist! Maru

Komentarze

  1. Genialne!!! Kocham tą powieść i wiem jak cholernie trudno być artystą l. Czekam na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Nic tak nie poprawia humoru, jak miły komentarz :)
      No, bycie artystą jest przyjemne i wkurzające zarazem xD Ale bardzo się cieszę, że komuś się to podoba :D

      W ogóle, muszę ci podziękować. Gdyby nie ten komentarz, następny rozdział wyszedłby za rok albo i lepiej xD Mam teraz taką energię, że natychmiast idę pisać (nie mogę teraz zawieść fanów) xD

      Usuń
    2. Nie pozwolę, zbyt się w to wciągnęłam, to opowiadanie uzależnia xD

      Usuń
  2. Powiem ci kilka rzeczy, a mianowicie.... CZYTANIE TWOJEGO OPOWIADANIA O 4 NAD RANEM, PRZY POGASZONYCH ŚWIATŁACH TO ZUO. Serio.... miałam takiego stracha, że szok... >.> Muszę cię zapewnić, że na pewno masz wielu czytelników, którzy się nie ujawniają, nie wiem czemu, ale sama mam kilku takich znajomych. Opowiadanie fajne, widać że masz na nie pomył. Brawa dla Ciebie, że nie okazuje się iż nagle Pew, kocha Cry-a.... tylko spokojnie, to rozpisujesz, etapami. Wszyscy czekamy na nowe rozdziały..^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za zawał >.< Niespecjalnie XD
      Cieszę się, że komuś chce się to czytać. Naprawdę, bardzo wiele to dla mnie znaczy :)
      Ktoś rozumie moją koncepcję! Nareszcie! Mam kilku znajomych, którzy mi się żalili, że żadnych romansów nie ma, a ja wcale nie chcę, żeby były (na razie). To ma się powoli rozwijać i cieszę się, że ktoś widzi w tym sens i mu się to podoba :)
      Odnośnie czekania: nowy rozdział jest w trakcie pisania i jeśli ma być dobry, to trzeba mi trochę czasu. Prawdopodobnie wyjdzie jeszcze w kwietniu, najpóźniej z początkiem maja. Staram się jak mogę :D

      Usuń
  3. <3
    A wiesz... Ja lubię jak nie wskakują sobie od razu w ramiona z okrzykiem "kocham cię" X3
    Niestety w dużej ilości opowiadań po pierwszym rozdziale okazuje się, że wszyscy się kochają i jest wszystko happy ._.
    Kocham horrory i romanse oraz ten paring, więc kocham też twoje opowiadanie ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie, zaczęłam się zastanawiać jak to się skończy. (O ile skończysz. ;-;)
    Szczerze, to stawiałabym na śmierć Cry'a i że Pewdie skończy z Marzią, tęskniąc za nim i zmieniając się nieco.
    Że Cry po prostu już nigdy się nie obudzi, ratując swoją miłość...
    Oż fuck, ale smęcę. XD
    Bardzo podobają mi się spokojne relacje między nimi. Nie rzucasz ich od razu na głęboką wodę. I to się ceni, bo widząc te opka w necie, w których w trzecim rozdziale już ze sobą śpią, to... No cóż...
    *Przybija brofista* Spóźniony, ale zawsze! Autorkowy brofist. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie mówię, ale mam nadzieję, że będzie ciekawie. No i mam nadzieję, że cię nie rozczaruję (mam w planach trzy różne epilogi, któryś ci się musi spodobać xD). Ale tak na poważnie, "zakończenie oficjalne" mam zaplanowane, chociaż te wszystkie sugestie jakie dostaję mnie kuszą, bo większość z nich pięknie by się sprawdziła xD Zdradzę tylko tyle, że zakończenia idą od "happy" przez "słodko-gorzkie" aż do "gorzko-słodkiego" (jest mała różnica, trust me xD).

      Zawsze się cykam, że może idę za szybko, ale cóż, 10 rozdziałów mnie ogranicza. Jest o tyle łatwo, że od początku są przyjaciółmi, bo jakbym miała całą relację budować od nieznajomych... Samobójstwo xD
      Autorkowy brofist <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty